DRZAZGA W OKU

1. Pierwszym kamieniem rzucę w herbarium. Taka sobie frajda to rzucanie, bo herbarium ma być bez okien. Światło szkodzi zbiorom. Zbiory to suszone roślinki. Historia herbarium mogła się zacząć na przykład tak: dawno dawno temu pewien wrocławski przyrodnik pracowicie suszył w domu okazy. Nie wiem dokładnie kiedy to było, chyba gdzieś pod koniec XVIII wieku, ale w każdym razie czasy były to dawne, tak dawne że nie było jeszcze prawdziwej biologii. Nikt wtedy nie słyszał o czymś takim, jak biologia molekularna czy biologia komórki. Więc z braku czegoś ciekawszego przyrodnicy zajmowali się klasyfikowaniem roślinek. A różnych roślinek jest mnóstwo i ich zasuszone zwłoki wypełniały coraz większą część mieszkania przyrodnika. Aż wreszcie jego żona nie wytrzymała. Ale zamiast, jak zrobiłaby to moja Pani zwyczajnie wziąć i wyrzucić, kazała mu to wszystko zapakować w kartonowe pudełka i wynieść do pracy: "skoro to takie ważne, to dlaczego ten Twój Uniwersytet nie da na to jakichś pomieszczeń?" . Kolekcja, spoczęła na półkach w budynku przy obecnej ul. Sienkiewicza i stopniowo pokrywała się kurzem. Drugim nieszczęściem, oprócz żony uczonego, było oblężenie Wrocławia. Nie tylko zniszczono większą część miasta, ale w dodatku żadna bomba nie trafiła w kolekcję roślinich zwłok (doskonale by się paliły!). Z drugiej strony można sobie wyobrazić, że podobnie cennych kolekcji mogło być w przedwojennym Wrocławiu znacznie więcej i że w większości przypadków celnie zrzucone radzieckie bomby wyzwoliły nas od tego kłopotliwego spadku.

2. Budynek herbarium jest dziś jedną z ulubionych inwestycji Uniwersytetu. Za jakieś 10 milionów złotych ma powstać siedziba godna zgromadzonych zbiorów. Na skwerze przy ul. Sienkiewicza stanie cacko przyciągające wzrok wrocławian i turystów (Co jest w środku? O, piszą w przewodniku, to ta słynna na cały świat nikomu niepotrzebna kolekcja pół miliona zasuszonych roślinek). Wprawdzie pierwotne plany, aby elewacja budynku pokryta była miedzią, nie znalazły akceptacji władz miasta, ale płyty z piaskowca zamiast miedzi też będą super. "Ceramika jest za mało szlachetna, nadaje się raczej na domy towarowe i biurowce" - tłumaczy "Gazecie Wyborczej" projektant - "również tynk jest niedopuszczalny w budynkach tej klasy". Stąd piaskowiec. "Na szczęście inwestor podziela nasze zdanie i nie musieliśmy z nim walczyć o wysoki standard budynku". Odświeżające jest dowiedzieć się czasem, że pracuje się w bogatej firmie a nie w jakimś Solpolu czy u innego żebraka.

3. Biologia jest dziś jedną z najszybciej rozwijających się nauk. Nie uwierzę w to, że cokolwiek, co pochodzi z XVIII wieku może być w tej dziedzinie istotną pomocą naukowa dla studentów. Albo że może być istotne dla prowadzonych badań naukowych. A jeśli naszym studentom to jest potrzebne, albo jeśli takie właśnie badania się u nas prowadzi, to tym gorzej dla tych studentów i dla tych badań. Więc może przynajmniej wycieczki szkolne? Nie, "szklany ogród zimowy wystający z bryły herbarium w kształcie położonego walca będzie jedyną częścią budynku dostępną dla niefachowców", mówi architekt, "uniwersytet był niechętny, [...] ogród zimowy był naszym pomysłem, nie chcieliśmy robić tylko magazynu". Magazynu? W rzadkim przypływie realizmu inwestor postanowił nie budować pod herbarium parkingu. W końcu i tak nikt tam nie będzie przyjeżdżał.

4. Drugi kamień w audytoria chemików. To następne 10 milionów. Za te pieniądze dwie sale audytoryjne. Jedna na czterysta osób i jedna na trzysta. Razem prawie tyle, co mają studentów na wszystkich latach (dokładnie 873). Czyżby planowano nauczać w systemie klas łączonych? Chemia była niedawno rozbudowywana, mają w tej chwili około 18 metrów kwadratowych na studenta (fizyka i wydział nauk przyrodniczych po około 26 metrów, z drugiej zaś strony wydział historyczno-pedagogiczny około 6 metrów, podobnie jak nauki społeczne, matematyka i informatyka około 5 i pół metra, filologia około 5 metrów, liczę tylko studentów dziennych). Oczywiście im bardziej doświadczalny kierunek, tym więcej potrzebuje powierzchni na laboratoria. Tyle że nie laboratoria mają się budować tylko audytoria.

5. W bibliotekę nie rzucę. Ale tylko dlatego, że nie uniósłbym dostatecznie wielkiego kamienia.

6. Wydziały Uniwersytetu Jagiellońskiego dysponują powierzchnią 100 tys. metrów kwadratowych. Nasze wydziały mają w sumie około 130 tys. metrów. Widać więc, że niezależnie od stanu niektórych obiektów, jesteśmy dalecy od sytuacji dramatycznego niedoboru pomieszczeń. Mimo to nasz Uniwersytet buduje dużo, albo przynajmniej zamierza dużo budować. Kryterium decydującym o tym, co się buduje, jest przede wszystkim siła tego, kto za budową stoi. Nie ma żadnych mechanizmów kontroli merytorycznej zasadności inwestycji. Nie robi tego administracja uczelni i zresztą bardzo dobrze. Ale nie ma też w uczelni żadnego akademickiego ciała, które potrafiłoby odróżnić potrzeby od ambicji, wśród potrzeb określić jakiś sensowny ranking i zaproponować jakąś strategię rozwoju i wykorzystania infrastruktury.

7. Zawsze gdy widzę w telewizji człowieka w drogim garniturze potępiającego, powiedzmy, protest pielęgniarek, to sobie myślę, że miły byłby zwyczaj, aby taki człowiek przy okazji powiedział ile sam zarabia. Na przykład: "mam średnio 14 000 złotych miesięcznie i uważam, że 200 złotych brutto podwyżki dla tych pań to godna suma". Więc, zgodnie z tą zasadą, ja na koniec zaglądam sobie w lusterko i patrzę co sam mam w oku. Tak, rzeczywiście, biorę udział w przygotowaniu budowy gmachu informatyki (plac Grunwaldzki, koło budynku matematyki, mamy przy okazji odciążyć trochę matematykę). Obiekt, jeśli powstanie, będzie miał ok. 7500 metrów kwadratowych, co powiększy powierzchnię na studenta na wydziale do jakichś 8 lub 9 metrów kwadratowych. Nasz obecny baraczek na Karłowicach wywrotki wywiozą na wysypisko śmieci. Nowy budynek ma kosztować około 25 milionów. Czy taki gmach, to prawdziwa potrzeba czy eksces? Bardzo bym nie chciał, aby ktoś myślał o naszym budynku to, co ja myślę o herbarium. Ale coś jest nam niezbędne, baraczek się rozlatuje. Tylko czy takie duże? Gdyby móc się jeszcze raz do tego projektu przymierzyć, jeszcze raz wszystko dobrze przemyśleć to może dałoby się z tej powierzchni i kosztu jeszcze urwać 10 albo 20%? W każdym razie staram się, żeby nie było nigdzie piaskowca.

PS. Moi koledzy twierdzą, że podobno gdzieś w zbiorach Uniwersytetu jest prawdziwa egipska mumia. No to ciekawe co sobie w związku z tym zbudujemy.

JERZY MARCINKOWSKI